Mentalizm/Podłoże niektórych trików mentalistycznych

Z Wikibooks, biblioteki wolnych podręczników.

Muszę zaznaczyć na początku, że ponieważ jednym z celów światowej klasy mentalistów pokroju Keitha Barry i Derrena Browna jest dostarczanie rozrywki, dlatego nie zawsze są oni z nami szczerzy, gdy objaśniają jakieś swoje sztuczki. W żadnym stopniu im to nie ujmuje, akurat Ci dwaj wymienieni panowie szczerze przyznają się, że często po prostu nas oszukują. Np. tytuł serii emitowanego na Discovery programu Deception (czyli “Oszustwo”), gdzie Keith Barry pokazuje, jakie ma możliwości, sam wskazuje na to, że Keith nie koniecznie musi być z nami szczery. Podobnie Derren, praktycznie przy każdym większym show przyznaje, że tak naprawdę miesza oszustwo z wiedzą psychologiczną i stosuje różne triki. Jego zasługi dla świata są jednak o wiele większe, gdyż propaguje racjonalną postawę w odróżnieniu od ociemnienia pseudonauki. 

Zastanówmy się nad kilkoma trikami Keitha Barry, które zaprezentował właśnie w swoim show Deception, o którym wspomniałem. Program ten składał się z pięciu odcinków i w każdym z nich Keith zajął się innymi sprawami powiązanymi z mentalizmem, często opisując nam, w jaki sposób wykonuje swoje sztuczki. Często jednak nie do końca był z nami szczery.

W którymś z odcinków Keith prosi pięciu policjantów, aby wybrali spośród pięciu różnorodnych broni ze stolika jedną. Mieli do wyboru m.in. pistolet, nóż i gaz. Jakiś nie biorący udziału w tej zabawie policjant kładzie dwa palce na oczach Keitha i ten odwraca się, po czym po kolei każdemu z policjantów mówi, żeby wybrał dowolną broń. Na koniec zgaduje, który wybrał jaką broń tłumacząc, że może rozpoznać to po postawie i upodobaniach, które odczytał z ich postawy. Z pewnością nie jest to prawda, na pewno nie do końca.

Keith rozstawia bronie na stale w taki sposób, aby zwiększyć szanse, że zostaną wybrane przez policjantów, których chce. Jednocześnie wysyła on dużo sygnałów podprogowych, aby zasugerować, co mają wybrać. Na koniec upewnia się, jakie są reakcje pozawerbalne policjantów na wypowiadane przez niego nazwy broni, oczywiście wplecione w zwykłą rozmowę. Keith wyjaśnia np. że pistolet wybrał jeden z policjantów, który jako jedyny ma rozstawione dłonie, więc czuje się pewnie, ponieważ ma broń. Wprawny obserwator zwróciłby jednak uwagę na fakt, że policjant ten zanim wybrał broń również miał pewnie rozłożone dłonie, jakby nosił pod pachami dwa telewizory, podczas gdy jego koledzy mieli ręce splecione na klatce piersiowej. Wyjaśnienie tego triku jest więc bardziej subtelne, niż przedstawił to Keith.

Derren Brown znany jest z dziesiątków pokazów i programów, w których prezentuje najwyższą klasę. Zwykle szczerze tłumaczy, na jakich zasadach opierają się jego triki, ale nie zawsze do końca i często po prostu myli widzów. Zrobił tak np. w swoim pokazie, podczas którego miał obliczyć w pamięci, jakie położenie przyjmie bila w ruletce. W jednej ze scen stoi na moście nad drogą szybkiego ruchu, wraz z uczestnikiem programu i z policjantem z ręcznym radarem badającym prędkość. Opowiada im, jak to potrafi obliczyć prędkość dowolnego samochodu, obserwując tylko niektóre punkty wokół drogi, drzewa i w myślach licząc czas, jaki samochód przejedzie. Uczestnik jego programu wskazuje mu jakiś samochód, policjant celuje do niego z radaru i po chwili trzymania w napięciu i kilku słowach, Derren bezbłędnie odgaduje prędkość. 

To oczywiście nie koniec pokazu i Derren nie byłby sobą, gdyby nie zwiększył poziomu trudności. Stwierdza więc, że potrafi zrobić to samo, czyli określić prędkość pojazdu, jedynie na podstawie dźwięku, jaki wydaje. Niesamowite? Derren zawiązuje oczy, odwraca się i prosi uczestnika, aby opisał mu, którego auta ma nasłuchiwać. Policjant celuje radarem, Derren obraca się, odkrywa oczy, mówi kilka rzeczy i odgaduje prędkość z dokładnością do jednej mili na godzinę. 

Naturalnie Derren niczego nie obliczał w myślach. Aby zrozumieć istotę tego triku, wystarczy obejrzeć program Keitha, gdzie zdradza jej arkana. Gdybyś oglądał ten program Derrena zauważyłbyś, że zanim poda odpowiedź, wykonuje pozornie nic nie znaczący gest otwartą dłonią tuż przed oczami policjanta, który przecież zna wynik, jaki wskazał mu radar. Derren rzuca jakąś wartość prędkości, nieco wyższą, niż prawdopodobnie wskazał radar, ale niższą, niż wynosi ograniczenie na drodze. Potem sugestywnie obniża rękę i mówi kolejną wartość, nieco niższą. Jednocześnie obserwuje ruch oczu policjanta. W tak zaaranżowanej sytuacji nasze oczy nieświadomie podążają za ręką, chyba, że usłyszymy wartość, o której myślimy, wtedy się zatrzymują, nawet jeśli nasza dłoń wędruje dalej.  Policjant więc nieświadomie, pozawerbalnie sam powiedział Derrenowi, z jaką prędkością jechał samochód. 

Jeszcze ciekawszej rzeczy dokonał Derren w programie, w którym rzekomo przewidział wyniki losowania angielskiego odpowiednika lotto i na żywo je podał tuż po ogłoszeniu. Przez cały program Derren usiłuje wmówić nam, że skorzystał z mądrości tłumu, niezwykłego zjawiska socjologicznego. Zbiera więc grupę ludzi, uczy ich, jak mają się rozluźniać itp. po czy przez długi okres czasu zbiera od nich wyniki, jakie typują. Następnie dokonuje sobie tylko znanych obliczeń, które mają uśrednić wyniki wszystkich i na tej podstawie rzekomo typuje wynik losowania.  Oczywiście sprawa byłaby niezwykła, gdyby Derren pokazał nam kule z liczbami, które podobno przewidział, jeszcze przed losowaniem, ale oczywiście tego nie robi. Tutaj tkwi haczyk i tu jest rozwiązanie - różnica czasu, jaka upłynęła od momentu, gdy usłyszeliśmy wyniki do chwili, gdy Derren pokazuje nam numery na bilach, które przez całe losowanie stały obrócone tyłem, tuż przy nim. Nie mam pojęcia, jak dokładnie Derren podstawił odpowiednie numery na bilach w odpowiedniej chwili, ale jestem przekonany, że zrobił to tuż po tym, jak poznał oficjalne wyniki. Z całą pewnością nie przewidział ich wcześniej. 

Sztuczki wielkich mentalistów potrafią omamić i bywają fascynujące. Jednakże nawet jeśli odczuwamy dreszcze emocji przeszywające nasze ciało, wciąż w duchu wiemy, że to tylko iluzja, która sprytnie wyprowadza nas w pole. Gdybyśmy znali prawdę, kryjącą się za takimi trikami, nie bylibyśmy już tak bardzo nimi zajęci. 

Nie potrafimy wyjaśnić wielu zjawisk, które obserwujemy. Weźmy choćby Wszechświat - to, co potrafimy dostrzec za pomocą współczesnych przyrządów i urządzeń stanowi około 4% jego masy. Tak - dosłownie cztery procent. Około 22% to tzw. ciemna materia i nie bardzo naukowcy wiedzą, co to może być, choć jest już prawie pewne, że istnieje. Ciemnej materii jest ponad pięciokrotnie więcej niż tej znanej, jasnej. Ale to jeszcze nic. Pozostałe 74%, prawie trzy czwarte masy całego znanego Wszechświata, stanowi ciemna energia, której zrozumienia wykracza jak na razie ponad ludzki umysł i poznanie. Wygląda na to, że dostrzegamy zaledwie ułamek, zaledwie zewnętrzną bańkę tego, co jest we Wszechświecie. Podobnie wygląda to w małej skali, gdy obserwujemy jakieś pozornie niesamowite zjawisko, gdy np. czytamy o tym, jak u ojca Pio, chyba najsłynniejszego z nowożytnych katolickich świętych pojawiły się stygmaty. Chłoniemy potem wszystkie opowieści ludzi, którzy widzieli tego człowieka, jak znajdował się w dwóch miejscach na raz, jak lewitował podczas swoich wizji. Czytamy, że praktycznie nic nie jadł. Ale czy jego stygmaty były prawdziwe? Czy nie używał jodyny, aby rozjątrzyć swoje rzekome rany Chrystusa, bo jak zauważył jeden z historyków, istnieją dokumenty świadczące o tym, że przez długi czas potrzebował jej duże ilości, w celach dezynfekcyjnych jak sam Pio twierdził? Czy naprawdę czytał w myślach podczas spowiedzi, czy tylko nieświadomie lub świadomie wykorzystywał choćby zimny i gorący odczyt, co potem we wspomnieniach ludzi u niego się spowiadających, urosło do nadzwyczajnego zjawiska?

Wiele pozornie niesamowitych iluzji i zjawisk można wyjaśnić na drodze racjonalnego rozumowania, bez uciekania się do mnożenia niepotrzebnych bytów nadprzyrodzonych. Wielu też wyjaśnić niełatwo, co nie oznacza, że takie proste wyjaśnienie nie istnieje.  

Jednym ze zjawisk paranormalnych, co do których istnienia są pewne poszlaki, jest telepatia lub teoretycznie z nią związana prekognicja, przewidywanie przyszłości. Nauka niestrudzenie od ponad wieku próbuje zrewidować prawdziwość czytania w myślach, wciąż otrzymując nie do końca jednoznaczne rezultaty. Często bowiem zdarzało się, że kilka pojedynczych doświadczeń wykazywało statystycznie istotną różnicę przy podawaniu odpowiedzi przez badanych, co mogło wskazywać na istnienie jakiegoś rodzaju komunikacji pozawerbalnej. Jednakże meta-analizy wielu takich doświadczeń, gdy pod matematyczny osąd poddaje się dostępne, podobne badania, pokazują uparcie, iż różnica ta nie jest już tak istotna. 

W roku 1979 przeprowadzono ankietę na ludziach z różnych środowisk naukowych, fachowcy w dziedzinie nauk przyrodniczych, nauk społecznych i szczególnie kierunków artystycznych wyrazili w większości swój pogląd, iż zjawiska paranormalne warte są zbadania. Psychologowie byli znacznie bardziej sceptyczni, co pokazała ankieta. Jedna trzecia z nich stwierdziła, że nie da się udowodnić istnienia telepatii, przy czym z badaczy nauk ścisłych równie sceptycznych było zaledwie dwóch na sto ankietowanych.  W psychologii przeprowadzono już dziesiątki badań jasno pokazujących, jak człowiek formułując wnioski kieruje się raczej wiarą i rozumem, i jak dalece jego osądy są zależne od ograniczeń percepcji. Dlatego pewnie większość z nich zdaje sobie sprawę, że tak drobne, pozytywne wyniki, jakie czasem otrzymuje się w doświadczeniach badających postrzeganie pozazmysłowe, są raczej wynikiem błędu człowieka, niż samego zjawiska. Profesorowie nauk ścisłych niekoniecznie posiadają podobną wiedzę z zakresu psychologii, nawet lekarze nie zawsze są tutaj odpowiednio wyedukowani.

Część lekarzy byłaby prawdopodobnie skłonna stwierdzić, że w opowieściach o ludziach, którzy pod wpływem przeszczepu zmienili swoją osobowość, kryje się jakieś nieznane zjawisko, jak choćby pamięć komórkowa. Znanych jest kilka takich niesamowitych historii, jak choćby przypadek śmiertelnie chorej na serce Amerykanki Claire Sylvii, która w wieku czterdziestu lat doczekała się przeszczepu od młodego mężczyzny, osiemnastoletniego motocyklisty, który po tragicznej dla siebie przejażdżce zginął w wyniku obrażeń głowy, jednocześnie ofiarowując kobiecie swoje serce i płuca. 

Gdy Claire doszła do siebie po operacji stwierdziła, że nagle polubiła piwo i panierowanego kurczaka, choć wcześniej nie mogła tego znieść. Zaczęły podobać jej się kobiety, głównie te o jasnych włosach, choć przed przeszczepem miała tylko heteroseksualne skłonności. Często śnił jej się jakiś młody człowiek, a cała rodzina szumnie stwierdziła, że Claire rzeczywiście przejęła wiele cech swojego dawcy. 

W innym przykładzie William Sheridan, już emeryt, po udanej transplantacji serca zaczął malować pejzaże i przyrodę. Jak stwierdziła później matka dawcy, tamten od maleńkości wykazywał skłonności artystyczne. Podobne opowieści może i wywołują dreszczyk emocji u czytających, osobom poddanym transplantacji zaś dają niezłe alibi do robienia rzeczy, które zawsze chciały robić, ale nie mogły, choćby przez społeczne ograniczenia. Niektóre ankiety pokazują, że wybitnie duży odsetek kobiet ma w pewnym stopniu skłonności biseksualne, które pewnie często są tłumione w zachodnich kulturach. Osobiście znam wiele kobiet, które lubią także piwo, nie widzę w tym nic dziwnego, chociaż w niektórych środowiskach ludzie mogą twierdzić, że spożywanie piwa nie przystoi kobiecie. 

Każdy psycholog, który ma coś więcej niż tylko dyplom stwierdzający jego ukończenie studiów, także każdy mentalista, zdają sobie sprawę, że historie takie można wytłumaczyć odwołując się tylko do ludzkiej natury, do skłonności człowieka do hiperbolizacji wspomnień i konfabulacji oraz do ograniczeń percepcji. Nie ma powodu szukać tutaj niesamowitych rozwiązań. 

Zobacz też[edytuj]